Kolosy to nieoficjalna, ale powszechnie używana nazwa Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów, największej w Europie imprezy podróżniczej, która każdego marca odbywa się w Gdyni. Jej organizatorami są agencja MART z Krakowa i Urząd Miasta Gdynia. Trwa trzy dni, podczas których od rana do wieczora w ogromnej hali, mogącej pomieścić równocześnie nawet cztery tysiące widzów, zaadoptowanej tak, by pełniła również funkcję sali kinowej, odbywają się prezentacje (relacje, pokazy zdjęć oraz filmów) najciekawszych podróżniczych dokonań minionego roku kalendarzowego. Uzupełnieniem pokazów są liczne wydarzenia towarzyszące: wystawy zdjęć, seminaria specjalistyczne, spotkania z autorami książek czy targi sprzętu outdoorowego. Kulminacyjny punkt programu to zawsze ceremonia wręczenia nagród. to nieoficjalna, ale powszechnie używana nazwa Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów, największej w Europie imprezy podróżniczej, która każdego marca odbywa się w Gdyni. Jej organizatorami są agencja MART z Krakowa i Urząd Miasta Gdynia. Trwa trzy dni, podczas których od rana do wieczora w ogromnej hali, mogącej pomieścić równocześnie nawet cztery tysiące widzów, zaadoptowanej tak, by pełniła również funkcję sali kinowej, odbywają się prezentacje (relacje, pokazy zdjęć oraz filmów) najciekawszych podróżniczych dokonań minionego roku kalendarzowego. Uzupełnieniem pokazów są liczne wydarzenia towarzyszące: wystawy zdjęć, seminaria specjalistyczne, spotkania z autorami książek czy targi sprzętu outdoorowego. Kulminacyjny punkt programu to zawsze ceremonia wręczenia nagród.
05 Maj 2015 Dodaj komentarz
in mega imprezy
wielki festiwal wyobraźni
06 Kwi 2014 Dodaj komentarz
in mega imprezy
„Przygotowanie scenariusza 8-minutowego przedstawienia wraz ze scenografią, rekwizytami i oprawą muzyczną to istne szaleństwo. Przetrząsamy domowe zasoby, bo wszystko może się przydać: od wytłoczek na jajka, poprzez plastikowe butelki i folię aluminiową aż do skrawków tkanin” – Basia Belzyt, uczestniczka.
29 i 30 marca 2014 w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku odbył się Ogólnopolski Finał Odysei Umysłu. Zespoły pod przewodnictwem trenera prezentowały rozwiązanie jednego z pięciu problemów, z którym zdecydowały się zmierzyć. Mieli trzy miesiące na przygotowanie. Eliminacje do konkursu regionalnego oraz finałów: ogólnopolskiego, europejskiego i światowego odbywają się w czterech grupach wiekowych, od uczniów szkół podstawowych po studentów.
Wynik wysiłków młodzieży był imponujący. Objawiły się w nich wszelkie talenty: aktorskie, plastyczne, pisarskie, konstrukcyjne i muzyczne. Korytarze filharmonii mieniły się kolorami, kształtami i uśmiechem.
Streszczenie problemów:
problem 1 – odjazdowy egzamin
Zespół powinien zaprojektować i skonstruować pojazd, którym – podczas egzaminu na prawo jazdy – pokieruje pewien początkujący kierowca… Wehikuł posiadać będzie dwa odmienne systemy napędowe – jeden służący do poruszania się naprzód, drugi do przemieszczania się wstecz – a także system nawigacji satelitarnej (GPS), mówiący do kierowcy. Pojazd spróbuje wykonać trzy różne zadania, a po drodze natrafi na jakiegoś rodzaju drogowskaz. Drużyna zaprezentuje swoje rozwiązanie w formie przedstawienia, w którego fabułę wplecie podróże wehikułu, egzamin na prawo jazdy oraz gadający GPS.
problem 2 – strachy na lachy
Drużyna stworzy i zaprezentuje oryginalne przedstawienie, opowiadające o niby-nawiedzonym „domu strachów”. Cztery zastosowane tam efekty specjalne mają w zamyśle przerazić każdego, kto w owo miejsce trafi – okazuje się jednak, że zamiast tego odnoszą zupełnie inny skutek… W spektaklu wystąpi przynajmniej jedna postać, która rzeczonych efektów specjalnych doświadczy, a także narrator, który jej przeżycia będzie relacjonował publiczności. Na dodatek, cała ta „straszna” historia musi zakończyć się w niespodziewany sposób!
problem 3 – i kto tu rządzi?
Zadanie zespołu polega na przygotowaniu dowcipnego przedstawienia, w którym zaprezentowane zostaną dwa różne Dwory Królewskie: jeden historyczny, onegdaj istniejący naprawdę – i jeden zmyślony, funkcjonujący w dowolnym innym miejscu i czasie. Dwór znany z kart historii wyda dekret charakterystyczny dla swojej epoki, zaś dwór stworzony przez drużynę – dekret, który zmieni codzienne zachowanie mieszkańców królestwa. Monarchę i dworzan historycznych uczestnicy dobiorą i odegrają wedle własnego uznania, natomiast w skład dworu fikcyjnego wejść musi jakiś przywódca, nabijający się z niego błazen oraz minstrel, który zaśpiewa piosenkę, przygrywając sobie na skonstruowanym przez zespół instrumencie. Ponadto, w spektaklu pojawią się przynajmniej dwie kukiełki oraz jedna „Ludziełka” (tzn. postać wyobrażająca kukiełkę, grana przez któregoś z członków drużyny).
problem 4 – wszystko się ułoży
Drużyna ma za zadanie zaprojektować i zbudować pojedynczą strukturę, która składać się będzie z kilku osobnych części – wykonanych wyłącznie z drewna balsa i kleju, i ułożonych w stosik, jedna na drugiej. Im więcej elementów zespół użyje, tym więcej otrzyma punktów. W chwili rozpoczęcia konkursowego występu, niepołączone ze sobą fragmenty konstrukcji wkomponowane będą w artystyczne wyobrażenie Ziemi. Następnie, zawodnicy poukładają segmenty jeden na drugim – a na powstałą w ten sposób całość zaczną nakładać sportowe odważniki. Plastyczna podobizna Ziemi, układanie części składowych w stosik i obciążanie kompletnej struktury wplecione będą w fabułę spektaklu, który drużyna zaprezentuje na scenie.
problem 5 – na własne oczy
Zespół wymyśli i zaprezentuje oryginalne przedstawienie, w którym pewna społeczność czuje się zagrożona przez coś, co znajduje się w miejscu, gdzie żaden z jej członków jeszcze nigdy nie był. Za pomocą metody stworzonej przez drużynę, wspólnota wybierze ze swego grona jednego lub więcej Podróżnika, który uda się w owo tajemnicze miejsce, aby je lepiej poznać. Dotarłszy do celu wyprawy, Podróżnik wyśle do domu wiadomość, która przekona jego pobratymców, że w rzeczywistości nie mają się czego bać. W spektakl wpleciona będzie także postać narratora, dwie rymowanki oraz ruchomy element scenografii.
festiwal pasji i energii
06 Kwi 2014 Dodaj komentarz
in mega imprezy
Warsztaty z bajkoczytania zamieniły się w chór. Z naprzeciwka nadszedł pochód przebierańców na szczudłach. Obok ktoś zbudował maszynę parowę z odpadów. Działała.
Przed laty grupa przyjaciół z Wrocławia zrealizowała swoje marzenie. Zorganizowali Slot Art Festival – jedną z największych imprez kulturalnych w Europie. Każdego roku do byłego Opactwa Cystersów w Lubiążu przyjeżdża ok. 7000 młodych ludzi z Polski i zagranicy, aby przez pięć dni wspólnie tworzyć podczas 130 warsztatów artystycznych i poza nimi. Odbywają się tam też wakacyjne wykłady uniwersyteckie oraz spotkania z Fundacjami i Stowarzyszeniami. Na pięciu scenach do 4 nad ranem rozbrzmiewa muzyka.
Pierwszy raz pojechałem Slot Art Festival cztery lata temu. W oczy rzuciły mi się tłumy przemieszczających się po całym terenie ludzi, a w uszy wszechobecny dudnienie bębnów. W nocy bębny ucichły, ale rozpoczęły się koncerty. – Nie dam dłużej rady. – w pewnym momencie stwierdziłem załamany. Jednak następnego dnia zaświeciło słońce. Było cicho i spokojnie, a ludzie uśmiechnięci. Dzieci poszły do slotowego przedszkola o nazwie Kidz Club. Zacząłem się rozglądać i dostrzegłem pozytywne strony życia. Największą uwagę zwracały misternie wypracowane fryzury uczestników. Zacząłem robić ludziom zdjęcia i wkrótce stwierdziłem, że jestem w raju dla fotografów. Dobry temat był na każdym kroku.
Rozpoczęły się warsztaty artystyczne – 140 różnych, w 50 miejscach naraz: Teatr Cieni, Bajkoczytanie i Recytacja, Flower Stick, Kije Deszczowe, Kuźnia Wyobraźni, Makramki, Le Parkour, Papier Czerpany, Język Koreański, Taniec Irlandzki, Tańce Dawne, Żonglerka, Szczudła, Monocykle, Robienie zdjęć Pudełkiem po Butach itd. Chodziłem od jednego do drugiego. Chciałem brać w nich wszystkich udział, ale czułem, że zdjęcia mi uciekają, więc szedłem dalej.
Na polance, po środku której rośnie wielki platan, przemawiał jakiś facet z Nowej Zelandii. Na głowie miał dredy. Potem się okazało, że to David Pierce, lider znanego zespołu „No Longer Music” oraz autor kilku książek. Ok. 300 osób siedziało wokół i słuchało go. Większość z nich też miała dredy.
Podszedłem do rosnącej grupy ludzi. – Co się tutaj dzieje? – zapytałem człowieka w spodniach w dużą kratę i w artystycznej czapce. – Jeszcze nie wiem. Mieliśmy warsztaty z bajkoczytania, ale zamieniły się w chór. Z naprzeciwka nadszedł w tańcu i śpiewie pochód ludzi na szczudłach w teatralnych strojach. Wszystko to działo się spontanicznie. Obok kilka osób budowało maszynę parową z rzeczy znalezionych na śmietniku. Działała.
Inni czytali. Jeszcze inni żonglowali i grali w siatkówkę. olejni bawili się w zabawy grupowe. Wokół rozbrzmiewał angielski, niemiecki i francuski.
Budynki byłego opactwa, w których odbywa się SAF mają swój niepowtarzalny klimat. Z jednej strony są monumentalne i bogato zdobione, a z drugiej ocierają się o ruinę, nadając miejscu tajemniczości. Szczególnym miejscem jest pusta katedra z pięknie zdobioną kopułą i płaskorzeźbami. W niej odbywały się warsztaty aktorskie i plastyczne oraz improwizacja w tańcu współczesnym. Oprócz tego można było oglądać tam wystawy, instalacje artystyczne oraz prezentacje kina eksperymentalnego.
W pozostałych salach klasztoru odbywały się wykłady akademickie prowadzone przez naukowców – pasjonatów, mieściły się prowizoryczne, aczkolwiek klimatyczne knajpki: Kiwi, Ska, Kalafior, gdzie przy świeczkach ludzie pili herbatę siedząc na dziwacznych meblach skleconych z czego popadnie. Tam też odbywały się kameralne koncerty i spotkania autorskie.
Od popołudnia do późnej nocy na pięciu scenach rozbrzmiewała muzyka. Pomimo, że nie zawsze taka jaką bym chciał, a czasami wręcz taka której bardzo bym nie chciał, to kilka razy udało mi się usłyszeć występy na światowym poziomie.
W Lubiążu zaprzyjaźniłem się z wieloma osobami i nabrałem chęci do życia. Nabrałem wiary w to, że rzeczy niemożliwe mogą stać się możliwe. Cztery dni na SAF są dla mnie największym ładowaniem akumulatorów emocjonalnych w roku.
Na SAF człowiek styka się z tak ogromną ilością zjawisk i różnorodnością ludzi, że prawdopodobnie najbliższym miejscem, w którym można doświadczyć podobnych rzeczy na tak dużą skalę, jest Central Park w Nowym Yorku.
Znajoma powiedziała, że każdy Polak powinien wybrać się na SAF, po to aby zmieścić sobie w głowie wszystko to co tam zobaczy. Łatwiej mu będzie później żyć pomiędzy ludźmi.
Organizatorzy reklamują SAF jako imprezę bez chemii, alkoholu czy przemocy i dotrzymują słowa. Miejsce jest całkowicie bezpieczne dla dzieci i młodszej młodzieży co w tych czasach jest niezwykle cenne i pożądane.
Maciej Strzyżewski
Namiary na imprezę: www.slot.art.pl
Podróż do Kresów dzieciństwa
06 Kwi 2014 Dodaj komentarz
in mega imprezy
Jeżeli lubisz słuchać opowieści ludzi starszych, to ta książka jest dla Ciebie.
Wstęp
Kiedy w lutym 2010 zacząłem publikować swoje artykuły na portalu pisarzy – amatorów, http://www.eioba.pl, przyjaciel zwrócił moją uwagę na teksty pewnego starszego autora, który snuł ciekawe opowieści z okresu Polski międzywojennej i pierwszych lat po wojnie. Natychmiast zabrałem się za ich czytanie. Z początku z trudem przebijałem się przez teksty gęsto usiane błędami interpunkcyjnymi, które utrudniały zrozumienie treści. Jednak po włożeniu wysiłku ze zbitek słów wyłonił się świat wspomnień, przeżyć i odczuć tak barwny, że oczarował i pochłonął mnie bez reszty. Wtedy zrodził się pomysł, aby zebrać najciekawsze teksty i wydać je w formie książki. Wspomnianym autorem jest pan Szymon Bachir, a książka, która w ten sposób powstała nosi tytuł: „Podróż do Kresów dzieciństwa”.
Nie jest to pozycją napisaną przez wybitnego człowieka, ani o wybitnym człowieku. Jest to opowieść zwykłej osoby, o zwykłym życiu, lecz napisana w bardzo niezwykły sposób. Historia rozpoczyna się na ziemiach wschodnich II RP, które od 1945 nie należą już do Polski. W książce pojawiają się wiele egzotycznych postaci, z którymi autor miał do czynienia twarzą w twarz, a które nam znane są jedynie z podręczników historii. Spotykamy tam dziedzica na włościach, legionistów Piłsudskiego, Żydów, Warmiaków, żołnierzy wyklętych i enkawudzistów.
„Podróż do Kresów dzieciństwa ” to nie tylko historie i zdarzenia, to także ilustracja zawiłości polskiej duszy. Dzięki temu obrazowi łatwiej jest zrozumieć problemy społeczne z jakimi zmagamy się obecnie. W książce pojawia się duchowny o podwójnej moralności, leśniczy kombinator, pijani przedstawiciele władzy, członek przedwojennej elity, który wykorzystuje prostych ludzi dla zaspokojenia własnej przyjemności. Sam autor nie wybiela swoich postaw i zachowań. W książce nie o ocenę jednak chodzi, lecz o pokazanie, bez znieczulenia, ówczesnej trudnej rzeczywistości i danie czytelnikowi możliwości zastanowienia się nad tym „jak ja bym postąpił w takiej sytuacji?”.
Ważną rolę w książce odgrywa przyroda, która stanowi w niej niejako świątynię czystości. Niestety, ale i ona nie zostaje oszczędzona, gdyż staje się świadkiem napaści, gwałtów i egzekucji. Jednak piękno i radość życia w książce dominują i nie dają się przyćmić nawet przez najgorsze wydarzenia.
Przez ostatnich kilka miesięcy miałem niezwykły przywilej pracy redakcyjnej nad książką Szymona Bachira pt.: „Podróż do Kresów dzieciństwa”. Z wielką radością oddaję ją do rąk czytelników w nadziei, że stanie się przyczynkiem do rozmyślań i rozmów o tym, co w życiu najpiękniejsze i najszlachetniejsze. Życzę przyjemnej lektury.
Maciej Strzyżewski
… Stado spokojnie płynęło w księżycowej poświacie. Niektóre olbrzymy z pochylonymi łbami groźnie na nas spoglądały. Wtulony w ojca stałem za drzewem, a byk, idący ku nam, coraz bardziej pochylał głowę. Księżyc oświetlał jego oczy. „Nie podoba się mu nasza obecność” – powiedział szeptem leśniczy. Sowy ze strachu przestały hukać. Przez gęstwinę krzewów wyszliśmy na skraj lasu. Ognisko jeszcze się żarzyło. „Tato, chcę być leśniczym” – powiedziałem (Rozdział 4 „Żubry”).
114 stron, 32 rozdziały
Istnieje tylko jeden sposób zdobycia tej książki. Trzeba napisać maila z informacją, że chce się ją przeczytać oraz że chce się przekazać dowolny dar na Fundację Wszystko Jest Możliwe. Po takiej wiadomości wkładamy książkę w kopertę i wysyłamy do czytelnika. fwjm.biuro@gmail.com , https://fwjm.org/wsparcie-dla-fundacji/
moja amerykańska przygoda
06 Kwi 2014 Dodaj komentarz
in mega imprezy
Wiele lat temu zdecydowałem się na ryzykowny krok. Wsiadłem do samolotu i poleciałem w ślepo za ocean, zdając się na los. O niezwykłych przygodach, które mi się przydarzyły, napisałem później w książce pod tytułem „Amerykańskie Zmagania”. Dzięki tej odważnej decyzji odnalazłem swoje miejsce w życiu.
Siedzę w wygodnym fotelu Boeinga 747-200. Dookoła znajdują się setki uśmiechniętych ludzi. Nikt nie mówi po polsku. Stewardessy są bardzo miłe. Roznoszą napoje i posiłki. Zaraz pokażą film. Ja natomiast zastanawiam się nad swoją przyszłością. W Nowym Yorku, do którego lecę, nie znam nikogo. Nikt nie wyjdzie po mnie na lotnisko. Nie wiem, gdzie będę spał i co będę jadł. Nie wiem za co będę żył. Mam na szczęście bilet powrotny, co daje mi poczucie bezpieczeństwa. W razie trudności wystarczy doczołgać się do lotniska. Dreszczyk emocji przechodzi mi po kręgosłupie: albo przeżyję fantastyczną przygodę, albo przejdę przez piekło.
Pasażerowie szybko opuszczają lotnisko. Biorą swoje bagaże i spieszą się do domu, do hotelu, by w końcu odpocząć i zjeść kolację z rodziną, ze znajomymi, na bankiecie. Na dużej hali przylotów zostaję sam. Nie ma mojego bagażu. Jestem wyczerpany, a muszę wyjaśnić kwestię zniknięcia mojego plecaka. Idę do stanowiska: Rzeczy Zagubione. Ustalamy szczegóły dotyczące wyglądu bagażu i jego zawartości. Obiecują zrobić co w ich mocy. Niestety nie mogę podać im żadnego namiaru, pod którym mogliby mnie odnaleźć. Na ich twarzach pojawia się zdziwienie. Na koniec rozmowy oprócz słów otuchy otrzymuję także torbę z przyborami toaletowymi oraz możliwość zrobienia niezbędnych zakupów na koszt British Airways.
Tak więc jestem w „ziemi obiecanej”. Mam głowę, ręce i 70 dolarów. To ma mi wystarczyć do przeżycia przez najbliższy rok w tym obcym kraju.
Maciej Strzyżewski
str. 315, 10 rozdziałów
Istnieje tylko jeden sposób zdobycia tej książki. Trzeba napisać maila z informacją, że chce się ją przeczytać oraz że chce się przekazać dowolny dar na Fundację Wszystko Jest Możliwe. Po takiej wiadomości wkładamy książkę w kopertę i wysyłamy do czytelnika: fwjm.biuro@gmail.com , https://fwjm.org/wsparcie-dla-fundacji/
Power Camp 2013
31 Lip 2013 Dodaj komentarz
in mega imprezy
Mamy już za sobą pierwszą oficjalną imprezę zorganizowaną przez FWJM. Nosiła ona nazwę PowerCamp 2013. Odbyła się na Kaszubach dokąd zjechali się ludzie z Gdańska, Olsztyna, Torunia, Warszawy, Białegostoku i Częstochowy.
Przez sześć dni dzieliliśmy się ze sobą tym co mieliśmy najlepszego. Ktoś powiedział, że był to zjazd rodzinny. Ogrom ciepła, akceptacji i przyjaźni nakarmił nas na dłuższy czas.
Głównym gościem był Paweł Bukała – pastor Kościoła Ulicznego, który opowiadał o niezwykłych rzeczach jakie dzieją się na ulicach Warszawy.
Przemawiały także inne osoby, które poruszyły m.in. tematykę terapii uzależnień i edukacji dzieci i młodzieży. Poza tym pogoda była świetna, okolice bajeczne i szarlotka nie do opisania. Za rok PowerCamp 2014! Nie przegap!